O czym by tu dzisiaj ?
Bo to, że wczoraj od siódmej ZNÓW działałam w ogrodzie, to jakby staje się mało ciekawe. Choć z drugiej strony, jak o tym myślę, to dlaczego miałabym nie pisać o tym, czym się jaram? I tak ciągnąc dalej temat, dziś podcinałam cyprysik. Chyba z godzinę. Aż zaszło mi w pięty, więc polazłam do domu wdziać cieplejsze skarpety. Bo niby na termometrze plus 14, ale jednak ziąb z ziemi wychodzi.
Potem pojechałam na cmentarz i ogarnęłam trzy rodzinne groby. Było tak ciepło, że zdjęłam kurtkę. Nad głową wydzierał się skowronek, zwiastun wiosny, więc pracowało się bardzo przyjemnie.
Ech... światowe życie! Tylko sobie pogratulować.
Dobra. Muszę wyłuskać z życia jakieś ciekawsze zdarzenie.
Już wiem! To będzie historia o tym, jaką jestem szczęściarą w każdym calu.
Moja przygoda z Vinted zaczęła się prawie dwa lata temu. Wspominałam o tym przecież. Kiedyś to nawet podsumowałam sumę wydaną na zakupy. No i tego. Postanowiłam, że NIGDY więcej tego nie zrobię. I jestem konsekwentna. Ciągle dotrzymuje danego sobie słowa.
Nie powiem. Zdarzały się wpadki. A to zamówiona torba się łuszczyła. A to obcasy były poobdzierane. A to rozmiar się nie zgadzał. Ale już jestem mądrzejsza i zawsze pytam dokładniej o zamówiony towar.
Tak też było i tym razem. Tak gdzieś w listopadzie ubiegłego roku, spodobał mi się płaszcz w kolorze ecru. Pomyślałam - Na wiosnę jak znalazł.
Spytałam o dokładniejsze wymiary. Wszystko pasowało. Sęk w tym, iż owo okrycie sprzedawała kobieta z Rumunii, więc przesyłka była deczko droższa. Jednakże był tak śliczny i kosztował tak śmieszne pieniądze, więc zaryzykowałam.
Paczka dotarła do mnie zaskakująco szybko. Kiedy ją otworzyłam poczułam przecudny zapach. Płaszcz był owinięty w spryskaną perfumami różową bibułkę. Gratis w postaci słodyczy, zapakowanych w torebkę z Mikołajem, był całkowitym zaskoczeniem.
Oczywiście zdarzają się gratisy dokładane do przesyłek, ale są to pojedyncze cukierki, czy ciasteczka.
Zostawiłam więc obszerny, bardzo pozytywny komentarz, na profilu sprzedającej, oraz nacisnęłam przycisk " obserwuj" Oznaczał on, że wszystko, co ona będzie wystawiała do sprzedaży, pojawi się u mnie na koncie w tzw. powiadomieniach.
A mała retrospekcja.
Wspomniany zapach bibułek, które pojawiały się również w kolejnych zamawianych paczkach, spowodował u mnie konieczność natychmiastowego zakupu perfum o tej właśnie nucie zapachowej. Odwiedzałam, tak często jak tylko mogłam, perfumerię i szukałam zupełnie po omacku. Ponieważ w tym samym czasie dostałam urodzinowy kupon rabatowy w tej właśnie sieci, to miałam dodatkową zachętę do intensywniejszych poszukiwań. I kiedy już znalazłam, może nie taki sam, ale podobny zapach, kupon nagle gdzieś przepadł.
Ambafatima... położyłam gdzieś i nima.
Inni by się wkurwiali, a ja tylko westchnęłam z rezygnacją... - No cóż, widocznie muszę przystopować z zakupem. Wszechświat wie lepiej.
Wracam do wątku głównego.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, dotarła do mnie kolejna zamówiona paczka. Choć zamówiłam dość lekkie sukienki, odebraną paczkę z punktu, ledwo doniosłam do auta. W środku było mnóstwo słodyczy, dodatkowe ciuchy ( jeszcze z metkami) oraz zapakowane fabrycznie kolorowe pudełko, w środku którego były tak poszukiwane przeze mnie perfumy.
Aż łzy mi się zakręciły ze wzruszenia.
Ceny nie było, ale sprawdziłam w necie.
Nie pytajcie ile kosztowały, bo i tak nie uwierzycie.